Wstęp
Jack miał dość swojego życia. Kiedy odeszła Meghan i zabrała cały jego sens, nie mógł znaleźć swojej drogi. To nie było już jego życie. Próbował je jakoś ułożyć, ale kończyło się, że kandydatka szukała zabawy albo go zdradzała. Miał dość. Postanowił być takie jak one..zimny..bez uczuć. Teraz to on postanowił bawić się kobietami, tak jak one Nim. Miał już swoją rodzinę. Miał, ale nie wyszło.
- Ted masz ciekawe znajomości. Załatw mi taką na dziś wieczór.
Ted popatrzył na niego zdziwiony. Dobrze wiedział, że Jack taki nie jest. Znają się od podstawówki. Dla obojga liczyła się zawsze rodzina. To ona miała największą wartość. Bez niej nic nie ma sensu. Jednak ani jednemu ani drugiemu w życiu nie wyszło. Ted również nie korzystał z takich znajomości. Poznał kiedyś taką przypadkową dziewczynę przez znajomego z pracy. Bryan chciał się zabawić w czwórkę ale Ted odmówił. Wtedy jednak poznał Susan. Kobieta marzeń. Może, gdyby to z Nią miał się zabawić, ale nie ona była dla Bryana. Dla niego nie była dziewczyną na jedną noc. Była kimś więcej, choć żadne z nich nie zdawało sobie sprawy.
- Stary zwariowałeś. Zapisz się na jakiś portal randkowy, jak czujesz się samotny.
- Nie czuję się samotny. Brakuję mi seksu, takiego prawdziwego.
- Myślisz, że one Ci go dadzą?
- Nie wiem ale chcę zapomnieć tej nocy o wszystkim. Załatw mi jakąś laskę od Bryana.
- Dobra niech będzie. Ale stary żebyś tego nie żałował.
Bryan jednak nie odbierał telefonu. Pomyślał, że pewnie jest z Susan lub jakąś inną. Ale przecież on ma numer Susan. Zapomniał o tym, że podczas kolacji wsunęła mu serwetkę ze swoim numerem. Lubiła się reklamować. Może Bryan jednak jest z kimś innym. Odebrała po pierwszym sygnale i z przyjemnością zgodziła się na wieczór z jego kolegą tymbardziej, że Ted powiedział, że Jack nieźle zapłaci.
Jack zaczął mieć wątpliwości, gdy czekał na nią w pokoju hotelowym. Może on faktycznie taki nie jest. Może to tylko chwila słabości. Jednak, gdy Susan weszła wątpliwości zniknęły. Była tą kobietą, którą pragnął każdy gdy ją tylko ujrzał. Gdy zobaczył jej kasztowe włosy i wielkie, czarne oczy zabrakło mu słów w gardle.
- Hej podobno czekasz na mnie - uśmięchnęła się do niego promiennie. Nie zapomnisz tej nocy, to mogę Ci obiecać.
Jack dolał sobie whisky, której szklankę już wypił.
- Nalać Ci?
- Ok zaczniemy od alkoholu....A może chociaż mi się przedstawisz? Spokojnie nie muszę wiedzieć gdzie mieszkać i ile zarabiasz - kolejny raz uśmiechnęła się do Niego.
Susan wiedziała jak czarować.
- Nie uprawiam często seksu z czarnoskórymi mężczyznami, ale to nie znaczy że nie lubię.
Była taka zalotna i piękna, że Jack zaniemówił.
- Jack, Jack Canston. Nigdy tego nie robiłem. Trochę nie wiem jak się zachować.
- Spokojnie nie myśl za dużo. Daj się ponieść. To łatwe.
To Susan podeszła do niego i objęła. Pokierowała jego rękami tak by zaczął ją pieścić. Dalej poniosły ich emocję i ich własne pragnienia. To była niezapomniana noc dla każdego z Nich, choć wtedy w ogóle nie zdawali sobie z tego sprawy...